środa, 14 marca 2012

Rozdział 27

*Izabela*
Nie rozumiem jak można ciągle jeść marchewki. Przecież to już
obsesja. Podałam Louis'owi tą marchewkę...
Gdy już skończył ją jeść, wsyscy poszliśmy do naszych pokoi.
Ja i Harry do mojego, tam położyliśmy się spać. Oczywiście nie mogliśmy zasnąć...
Aż w końcu pogrążyliśmy się w głębokim śnie. Nad ranem zszykowaliśmy się do szkoły.
Chłopaki pojechali po swoje rzeczy. Harry podwiózł mnie pod szkołę.
A tam... ten Justin. On był jakiś nienormalny, zaczął się do mnie przytulać.
Nagle ni ztąd ni zowąd Harry podbiegł i uderzył go z pięści w twarz.
-Harry, co ty robisz? Aż tak mnie kochasz?- zapytałam ze strachem i zażenowaniem.
-No widzisz, on nie może tak po prostu podchodzić do ciebie i macać cię, jesteś moją dziewczyną,
a nie jego i teraz ma za swoje. Niech się od ciebie odpieprzy.- powiedział wściekły Harry.
Całe zdarzenie obserwowała nauczycielka.
-Panie Styles, proszę ze mną. Tam porozmawia sobie pan z dyrektorem.- powiedziała stara zżenda.
-Dobrze, przepraszam to emocje, ale on nie może podwalać się do mojej dizewczyny! - powiedział Harry.
-Obydwoje pójdziecie do pana dyrektora. - powiedziała nauczycielka.
-No to jak oni, to ja też !- powiedziałam.
-Chce pani ? -zapytała.
-Tak, bo to wszystko wina tego Justin'a.
-Dobrze, proszę nich pani idzie z nami.- bąknęła.
Gdy szliśmy do gabinetu dyrektora wszyscy się na ans tak jakby dziwnie patrzyli. To było nie do zniesienia...
Jak weszliśmu do środka, zauważyliśmy starego zasośniętego staruszka. I to ma byc dyrektor tej fajnej szkoły ?!
-No to co się stało, z czym do mnie przyszliście? -zapytał.
-Pan Styles uderzył z pięści w twarz wojego kolegę Justin'a. - powiedziała.
-To nie dobrze, dlaczego to zrobiłeś?- zapytał ponownie.
-Ponieważ dobierał się do mojej dziewczyny, mimo tego, że ona go odpychała.- powiedział Harry.
-To obydwoje jesteście winni. W takim razie zostajecie dzisiaj po lekcjach 2 godziny.
-Ale to po prostu emocje, nie może pan zrozumieć tego, że gdyby Harry go nie uderzył
prędziej czy później ja bym to zrobiła ! Justin mimo mojej woli mówi, że jestem jego dziewczną,
chyba pan wie jak to jest jak ktos podwala się do pana żony prawda ?!- powiedziałam żony, ponieważ
wątpie, aby miał dziewczynę...
-Owszem, też bym się zdenerwował, ale rostrzygnął bym to na drodze pokojowej.- powiedział staruch.- no to
jak nie chcecie zostać po godzinach to idziecie do kozy. Pasuje ?- zapytał.
-A co mamy innego odpowiedzieć niż "tak".?- powiedział Harry.
Gdy lekcje się skończyły, oni musieli iść tam gdzie im kazano. Niestety !
Ja wróciłam do domu. Wiedziałam, że Karolina i Zayn byli tam kiedyś i udało im się uciec.
Zapytałam Zayn'a i on mi wszystko wytłumaczył jak uciec. Zadzwoniłam do Harry'ego
podałam mu ten pomysł, aby wyszedł przez okno, on to wykonał i po 15 minutach
był u mnie w domu, aby mi podziękować.

***
Nie będę się tutaj rozpisywała, a więc tylko jest brak komentarzy -.-
zapraszam na http://onesteptolove.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz